Recenzja filmu Barry Seal: Król Przemytu - nowa twarz filmów na faktach!
Tom Cruise powoli wraca do chwały i kunsztu aktorskiego, za które podziwiano go w czasach święcenia triumfów w Hollywood. W pewnym momencie wydawało się, że biedak się wypalił, przestał siebie cenić, grywając w coraz gorszych filmach. A jednak wcale nie. Jego talentowi nie zaszkodził ani udział w szmirach ani niesławna przynależność do sekty Kościoła Scjentologicznego (gdzie był numerem dwa), bardzo popularnej wśród amerykańskich aktorów. Jest chyba trochę prawdy w stwierdzeniu, że talent i zdolności nie umierają. Ten facet potrafi umiejętnie zbudować i zagrać każdą rolę, nadając jej charakterystycznego tylko dla siebie uroku. Nigdy nie zapomnę jak urzekł Mnie rolą Clausa Stauffenberga, niemieckiego oficera, który próbował zabić Hitlera. Miałem duże obawy co do obsadzenia go w roli tak ważnej postaci historycznej – on jednak zagrał go w Walkirii rewelacyjnie. I oto teraz, pod koniec lata, powrócił w dobrym stylu w produkcji bardzo podobnej – Barry Seal: Król Przemytu też