Bodyguard: Zawodowiec - recenzja filmu

Początek lat 90 przyniósł popularność nowej odmianie komedii sensacyjnej – charakteryzuje się ona kontrowersyjnym, mało smacznym humorem, obowiązkowym duetem bohaterów widowiskowymi scenami akcji, pościgami, strzelaninami i ilością wybuchów, których nikt nie zliczy – wszystko to podlane oczywiście zwałami absurdu. Ale publiczność rozbawiona do łez. Któż nie zna dziś takich klasyków jak seria „Zabójcza broń” z zapominanym już Melem Gibsonem czy Godziny Szczytu z nieśmiertelnym Jackie’m Chanem?



Pod koniec sierpnia kina zaserwowały nam kolejną pozycję z tego gatunku. Miałem przyjemność być w kinie wczorajszego wieczora i pewnie jesteście ciekawi jak w związku z tym Mój nastrój i wrażenia z filmu…

„Bodyguard-Zawodowiec” to najnowsza sensacyjna komedia akcji, czerpiąca z wyżej wspomnianych filmów pełnymi garściami i chwilami bardzo podobna. Jak jednak spisuje się w praniu? Jest lepsza czy gorsza od swych protoplastów?

Fabuła jest niestety bardzo naiwna i stanowi jedynie tło to coraz bardziej absurdalnej rozrywkowej papki, jaką oglądamy na ekranie. Dotyczy ona byłego agenta CIA, a obecnie prywatnego ochroniarza, Michaela Bryce’a (Ryan Reynolds) który po śmierci klienta stracił licencję i teraz ledwo wiąże koniec z końcem oraz jego odwiecznego wroga - – niejakiego Mariusa Kincaida (w tej roli Samuel l. Jackson). Panowie ci nie darzą się sympatią i przez wiele lat jeden próbował upolować drugiego, a teraz muszą współpracować. Kincaid jest bowiem bardzo ważnym świadkiem oskarżenia w procesie pewnego zbrodniarza wojennego przed słynnym Trybunałem w Hadze. W tym filmie jest to były prezydent Białorusi, Duchowicz (Gary Oldman). 

Brzmi to dość karkołomnie? Na tym idotzymy w fabule się nie kończą, niestety. Ale to przecież jest tylko komedia dla szerszej widowni, musimy więc wybaczyć to scenarzystom. Nie mają oni zapewne zielonego pojęcia o współczesnej Biłlorusi, Europie Wschodniej, a w ogóle to wątpię żeby wiedzieli gdzie dokładnie leży takie państwo.

Dwóch bohaterów tworzy w tym filmie idealny duet. Trzeba przyznać, że dobrano ich świetnie. Bryce to mięczak i lekkoduch, który zachowuje się chwilami jak zakochany nastolatek. Ma kompleksy, jest zamknięty w sobie i coś go trapi. Chociaż jest wyszkolonym agentem i potrafi zabijać, nie radzi sobie z samym sobą i jest w gruncie rzeczy osobą wrażliwą. Kincaid to jego przeciwieństwo – wybuchowy, sprawny fizycznie i bardzo szybko. Maszyna do zabijania z dynamicznym temperamentem, która cały czas stroi sobie z partnera żarty. I to jest esencja całego filmu. Rubaszne dowcipy i słowne utraczki bohaterów.

Miałem duże obawy, czy humor nie będzie zbyt durny lub niesmaczny, by bawić. Na szczęście nic takiego się nie stało. Jest śmiesznie, nawet bardzo. Dowcip zaserwowany w trakcie seansu nie jest może najwyżej półki, ale tez nie obraża inteligencji widza. Co najmniej kilka razy wybuchniemy zasłużonymi salwami śmiechu. Jako komedia – Bodyguard-Zawodowiec sprawdza się doskonale.

Świetne są też wszechobecne sceny akcji. Nie można im niczego zarzucić. Do historii kina przejdą sceny pościgu uliczkami i kanałami Amsterdamu. To urokliwe holenderskie miasto, jedno z najpiękniejszych, w jakichś miałem przyjemność bywać, w filmie zyskuje reklamę i nowe życie. Nasi bohaterowie ostrzeliwują i demolują pół miasta, mimo to nie brakuje tutaj widoku jego przepięknych uliczek.

Samuel L. Jackson najnowszą rolą udowadnia, że jest jednym z najlepszych aktorów w historii Hollywood. Facet potrafi zagrać wszystko – od postaci historycznych i komediowych, przez policjantów, kryminalistów i komiksowych twardzieli aż do bohaterów czysto komicznych. Jego teksty, mimika autentycznie rozśmieszają do łez. Kto wie, może Samuel zostanie jeszcze na starość komikiem?

Ryan Reynolds, aktor, który niedawno debiutował w rewelacyjnym Deadpool, tutaj pokazuje się w nowym stylu. To niewątpliwy obiecujący aktor, stworzony do ról komediowych.
Nawet sędziwy już Gary Oldman wypada w swojej roli tak wiarygodnie, jakby urodził się, by zostać białoruskim watażką.

Czy warto więc wybrać się do kina? Raczej tak. Bodyguard-Zawodowiec to film idealny dla rozluźnienia, zabicia czasu, rozweselenia. Osoby, które oglądały już podobne filmu, są w stanie przymknąć oko na naiwność wylewającą się z ekranu lub oglądali filmy z Chrisem Tuckerem i Jackie’ chanem – będą zadowolenia. Reszta trochę się uśmiechnie na jednym mało wymagającym seansie.







Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Karppi - zapomniany serial z ponurej Finlandii

Recenzja gry Ghost Recon: Wildlands - takiej wyprawy do Boliwii jeszcze nie było!

Secret of the Nile - gdy adaptacja przebija oryginał