Recenzja filmu "Pasażer"

Zanim zrecenzuję dzisiejszy film, chciałbym poświęcić nieco uwagi osobie, która gra w nim pierwsze skrzypce. Bo to poniekąd ciekawe zjawisko.
Ostatnie lata zupełnie nieoczekiwanie zrodziły Nam nową gwiazdę kina akcji. Za sprawą kultowej już trylogii Uprowadzona Irlandczyk Liam Neeson wyrósł na nowego herosa obsadzanego w tak lubianych przeze Mnie widowiskowych filmach pełnych czystej akcji. Jest to nieco dziwne. Że padło akurat na niego! Że właśnie on staje się twarzą sensacji na ekranie kin.

Dlaczego tak twierdzę? Bo Liam w niczym nie przypomina gwiazdorów filmów akcji do jakich się przyzwyczailiśmy. Nie ma wyglądu osiłka ani twardziela, nie jest jakoś nadzwyczajnie umięśniony, umie grać (to rzadkość w tego typu filmach), nie zna prywatnie żadnych wschodnich sztuk walki i nie zajmował się wcześniej sportem. Zaczynał od drobnej roli w jednym z filmów kultowej serii o Brudnym Harrym. Miałem tez epizody w nielubianych przeze Mnie Gwiezdnych Wojnach, była też wielka rola w Liście Schindlera, a nawet dubbing (to on podkładał głos Aslanowi w ekranizacji opowieści z Narni).  Nikt jednak nie spodziewał się, że zbuduje w filmach akcji własną markę.
Szczególnie wyróżnił się ostatnio we wspomnianym już cyklu Uprowadzona, gdzie pobił chyba rekord Guinessa w wysyłaniu do piachu albańskich gangsterów oraz w znakomitym thrillerze sensacyjnym „Tożsamość’
Wysoki, chudy i wyjątkowo zręczny Liam na ekranie zawsze ma tę samą zimną i beznamiętną twarz. Generalnie można powiedzieć że to aktor stworzony do grania twardzieli ze stali, nie bawiących się w sentymenty, choć w uprowadzonej był przecież ojcem ratującym córkę.
Neeson tylko na pierwszy rzut oka nie wyglądał więc na herosa – i choć rzeczywiście jest to inny bohater kina akcji niż ci wykreowani przez Van Damme’a, Stevena Seagala, Bruce’a Willisa czy Dolpha Lundgrena to w niczym nie ustępuje im w dostarczaniu widzom emocji, w ilościach wystrzeliwanych pocisków, zabitych bandziorów i wymienianych ciosów.



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Karppi - zapomniany serial z ponurej Finlandii

Recenzja gry Ghost Recon: Wildlands - takiej wyprawy do Boliwii jeszcze nie było!

Secret of the Nile - gdy adaptacja przebija oryginał