Atak paniki - recenzja filmu (prosto z Festiwalu Filmowego w Gdyni)

Tegoroczny Festiwal Filmowy w Gdyni miał bardzo spokojny i przewidywalny charakter. Odbył się cichutko i bez fajerwerków, przechodząc praktycznie bez większego echa.
Dawno nie było tak słabo. Poza dobrym, odważnym i niepoprawnym politycznie filmem historycznym Wyklęty, ciekawy był też pierwszy film animowany zrobiony z obrazów – każda klatkę namalował malarz.

Ciekawie z opisu wyglądały także polskie filmy „Czuwaj” oraz „Zgoda”, jak również traktujący ludobójstwie o Rwandzie „Ptaki śpiewają w Kigali. Nie obejrzałem ich jednak. Słaba kampania reklamowa i repertuar jakoś zniechęciły Mnie w tym roku od pojawiania się codziennie w gdyńskich kinach, co robiłem przez ostatnie lata na FF... Co lepsze filmy - nadrobię najbliższym czasie.



Poza tym jednak -  tegoroczny FF to repertuarowa porażka. Najgłośniejsze filmy nie mają w sobie nawet krztyny czegoś, co przyciągnęło by nas do kina. Mówię oczywiście o ludziach poważnych, nie tych co mieli wejściówki za darmo, bo im wszystko jedno.

Pomińmy milczeniem to, jakie filmy zostały w tym roku nagrodzone i jakie podobały się publiczności i krytykom – oszczędźmy sobie  nerwów. Najlepiej będzie po prostu nagwizdać na te nagrody i na cala te festiwalową komisję a wszystkie filmy ocenić samodzielnie i subiektywnie.

Oto ostatniego dnia festiwalu skusiłem się na pójście na film będący jednym z głównych kandydatów do nagrody 2017, biorący udział w konkursie głównym – Atak paniki. Muszę wam powiedzieć jedno – cieszę się, że padło akurat na ten film, bo był to kawał dobrego kina.

Atak paniki w założeniu i opisie miał być komedią, nie mającą jednak nic wspólnego z idiotycznymi komediami romantycznymi produkowanymi w Polsce masowo, ani komedyjkami dla kretynów i dziwaków, do których przyzwyczaiło nas kino niezależne. To miała być taka komedia na poważnie… Moim zdaniem wyszedł z tego komediodramat. I to bardzo przyzwoity.

Fabuła opowiadana jest z perspektywy kilku różnych postaci, które są ze sobą powiązane, ale widz na początku tylko częściowo o tym nie wie. To dość rzadki zabieg w kinie, ostatni raz wykorzystany bodaj w stareńkim filmie sensacyjnym - 8 części prawdy.

Mamy tu więc mężczyznę, który popełnia samobójstwo, kobietę mająca obsesję na punkcie zwierząt, przygarniająca ze schroniska coraz to nowe zwierzaki; jej syna – uzależnionego od gier narwańca; jej córkę studentkę, która by opłacić mieszkanie, zarabia w dość kontrowersyjny sposób; dwunastolatka, który wraz z kolegami eksperymentuje z ziołem, czyli marihuaną; Oprócz tego są tu typowi przedstawiciele tzw. „nowobogackich” - małżeństwo wracające z Egiptu wraz ze swoimi przełożonymi, rekinami biznesu w jakiejś warszawskiej korporacji. Oraz  wykładowcę, który właśnie się rozwodzi z żoną, bo ta nie chciała mieć dzieci, więc odszedł do byłej studentki, która mu dziecko dała i bierze z nią ślub.

Wszyscy są ściśle powiązani, albo rodzinnie albo w inny bliski sposób, a tytuł filmu nawiązuje do tego, że każdy z nich znajdzie się w jakiejś stresującej sytuacji i panikując będzie wyczyniał różne wstrząsające rzeczy. Widz oczywiście obejrzy to z odpowiednią dawką komizmu.

Film patrzy też w satyryczny i cyniczny sposób na wszystkie ostatnie problemy społeczny i patologie w Polsce. Rzeczy o których wiemy, że mają miejsce, ale staramy się tego nie widzieć – np. narkotyki wśród dzieci, internetowy hejt na portalach społecznościowych, sprzedawanie się w internecie za pieniądze, snobistyczne zabawy, plaga rozwodów i rozbitych małżeństw, wszechobecny brak pracy i perspektyw, który popycha ludzi do robienia rzeczy złych i odrażających, postępujący rozwój gier komputerowych, które pozwalają już w zasadzie na prowadzenie drugiego, wirtualnego życia, jak również totalna znieczulica otaczających ludzi – dobrym przykładem tego jest scena, w której małżeństwo podróżujące samolotem decyduje się nie informować załogi, że umarł pasażer siedzący obok – bo nie chcą, by ich szefowi przepadło ważne spotkanie biznesowe.

To nie tylko komedia czy dramat obyczajowy – to film ważny, bo mówi o sprawach niewygodnych i drażliwych dla naszego społeczeństwa, ale bardzo aktualnych. I opowiada o tym w sposób zabawny. Z pewnością skłoni to wielu ludzi do refleksji. Tak jak wspomniałem na początku, to jest komediodramat – trochę tu dramatu, trochę salw śmiechu i humoru, ale refleksje po seansie przyjdą z pewnością.

Atak paniki ma jedną nadrzędną zaletę – jest to komedia inteligentna. A to w dzisiejszych czasach rzadkość. Komizm sytuacyjny i słowny zawsze tutaj bawi i wywołuje szczery śmiech. Nie stara się na siłę rozbawić widza rzeczami głupimi, niesmacznymi albo wulgarnymi, jak ma to miejsce w większości tych nędznych, kloacznych filmów wyprodukowanych w Polsce.

Tutaj wszystko jest wyważone – i ogląda się to bardzo dobrze. Na ekranie nie ma mowy o nudzie. Film obejrzycie jednym tchem, nie mrużąc nawet oczu i ani razu nie ziewając.

Fabuła i żarty są dobrze wkomponowane. Całą historię przełykamy z dużym zainteresowaniem. Dodam, że w kinie sala była tak pełna, że dla niektórych zabrakło miejsc i obsiedli schody. Nie zauważyłem tez by ktokolwiek opuścił salę przed końcem seansu – a musicie wiedzieć że na festiwalach filmowych jest rzadkość, bo nuda i dziwactwa są tu chlebem powszednim. Dzisiejszy przemysł filmowy myli dziwaków i wariatów z filmowcami, to dlatego.

Atak paniki jest filmem, który swoją akcją i jej błyskawicznym tempem pochłania nas bez reszty, a to przecież chodzi w dobrym filmie! Ani na chwilę nie możemy się oderwać od ekranu, a w naszej głowy kiełkują pytanie co będzie dalej. Nieczęsto w komediach zdarza się, by trzymały w napięciu i zaskakiwały zwrotami akcji. A tutaj się udało!

Świetną robotę wykonała plejada aktorów zarówno znanych, jak i aktorów młodego pokolenia. Wydawać by się mogło, że Artur Żmijewski na dobre zaszufladkował się rolą księdza w Ojcu Mateuszu. Nic z tego – facet nadal potrafi zagrać inne role i jako tako mu się udaje. Partnerująca mu Dorota Segda, dawno na ekranie nie widziana, tez świetnie wczuwa się w rolę zażenowanej żony. Z nowej strony pokazała się też znana z Wojennych Dziewczyn Aleksandra Pisula, będąca zresztą współautorką scenariusza. Jak zwykle rewelacyjnie wypadli rozchwytywani ostatnio Grzegorz Damięcki, Magdalena Popławska oraz Marek Konopka. Bez dobrych aktorów i nowych twarzy – ten film by się nigdy nie udał. Oklaski dla obsady. Szkoda, że mają tak zdolnych aktorów, mamy w Polsce tak beznadziejne filmy.


Atak paniki to chlubny wyjątek i z pewnością jeden z najlepszych filmów tegorocznego festiwalu – a ponieważ w tym troku jest ich jak na lekarstwo, to naprawdę wiele znaczy. Jeśli szukasz komedii mądrzejszej od reszty na której będziesz dobre się bawił, a po seansie nie poczujesz zmniejszenia IQ, czekaj na pokaz! Warto zobaczyć, tym bardziej że dobra komedia z Polski trafia się raz na 10 lat.


Foto: Materiały promocyjne FF

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Karppi - zapomniany serial z ponurej Finlandii

Recenzja gry Ghost Recon: Wildlands - takiej wyprawy do Boliwii jeszcze nie było!

Secret of the Nile - gdy adaptacja przebija oryginał