Recenzja książki "Zagadka Bourne'a" (i refleksja na temat kontynuacji jego przygód)








Robert Ludlum był swego czasu Moim ulubionym pisarzem i znacznie wpłynął na styl, którym posługuję się dziś we własnej twórczości. To dzięki jego książkom zrodziło się w mojej głowie wiele pomysłów i inspiracji. W świecie książki pozostaje niekwestionowanym mistrzem intrygi i sensacji.

Był twórcą w zasadzie nowego niepowtarzalnego gatunku literatury o nazwie „global conspiracy thriller co po polsku znaczy dosłownie dreszczowiec polityczny. Typowi dla tego typu książek oraz samego stylu Ludluma są wpływowi i bogaci złoczyńcy lub terroryści, zagrażający bezpieczeństwu naszego globu. 
Intryga zahacza zazwyczaj szerokie kręgi, jej macki pełzają po całym świecie, a w brudne sprawy zamieszane są rządy i wywiady państw, prominentni politycy. Przeciwko nim – zwykle jeden samotny człowiek ścigany przez wszystkich, który nie może ufać nikomu. 
Wszystko to podlane niezwykle barwnymi, charyzmatycznymi postaciami i sprawnie poprowadzoną fabuła, którą po prostu nie pozwala ani na chwile oderwać się od czytania. 

Do najsłynniejszych dziel Ludluma należą  Trylogia Bourne'a - o cierpiącym na amnezję rządowym zabójcy i tajnym agencie Jasonie Bourne; „Mozaika Parsifala, „Protokół Sigmy”, "ilizja skorpiona", czy wielotomowy cykl  (napisany wraz z Patrickiem Larkinem) o komandzie „Tajnej Jedynki”, zapoczątkowany przez „Program Hades” – jednostce specjalnej zajmującej się ściganiem terrorystów, którzy mają w rękach śmiercionośne wirusy.  Najlepsza powieść z tego cyklu to moim zdaniem ”Zemsta Łazarza”.

Chociaż Ludlum zmarł w 2001 r., jednak książki podpisane jego nazwiskiem nadal powstają, pozostawił po sobie bowiem bardzo wiele spisanych przemyśleń, szkiców konspektów i pomysłów na kolejne powieści. 
Literatura ta cieszyła się w Polsce olbrzymią popularnością mniej więcej do 2004 r., kiedy nagle przestano wydawać w Polsce jego książki. Sam mam pokaźną ich kolekcję.

Najpopularniejszym, a kto wie czy nie najlepszym dziełem Ludluma jest wspomniany już cykl „Tożsamość Bourne’a”. To opowieść o człowieku dotkniętym amnezją i wyłowionym u wybrzeży Marsylii przez rybaków. 
Nie wie kim jest, wiadomo tylko, że jest świetnie wyszkolony w technikach zabijania, biegły w sztuce posługiwania się bronią i samoobrony oraz zna języki. 
Z czasem okazuje się, że jest tajnym agentem i zawodowym zabójcą na usługach rządu. Ściga okrutnego terrorystę, Iljicza Ramireza Sancheza, znanego jako „Carlos” (co ciekawe, Carlos znany też jako Szakal jest postacią autentyczną). 

Opowieść ta Doczekała się dwóch świetnych ekranizacji, jednej z Richardem Chamberlainem z lat 80 i drugiej z Mattem Damonem. Ta ostatnia otrzymała wiele nagród i uznawana jest za jeden z lepszych filmów akcji, mimo że fabuła została unowocześniona i nie pokrywa się z powieścią. Niestety ostatnia część cyklu, „Jason Bourne”, wyświetlona w kinach w wakacje 2016, okazała się kompletną klapą. Fani i krytycy nie zostawili na niej suchej nitki.

Po śmierci Roberta Ludluma Jason Bourne nieoczekiwanie doczekał się także książkowej kontynuacji swych przygód. Ich napisania podjął się bliski przyjaciel Ludluma, Eric van Lustbader, pisarz słabo znany, piszący głównie powieści rozgrywające się na Dalekim Wschodzie i w klimatach Orientu, autor całkiem niezłego i wydanego w Polsce cyklu fantasy „Zasłona Tysiąca Łez”.

Niestety, Lustbader Ludlumem nie jest i nigdy nie będzie. Inny styl, inny język i zdecydowanie mniejszy talent objawiają się w jego wersji Bourne’a na każdym kroku. Powstało dotychczas pięć powieści o agencie autorstwa Lustbadera. Wszystkie przeszły bez większego echa.

Ich fabuła opowiadała o całkiem ciekawych spiskach terrorystycznych – w jednej książce Bourne powstrzymał niebezpiecznego Węgra pochodzenia czeczeńskiego, Stiepana Spalko, przed atakiem chemicznym w Reykyaviku, którego ofiarą mieli paść światowi przywódcy podczas Szczytu Pokoju. W innej powieści własnoręcznie rozprawił się z islamistyczną grupą terrorystyczną, która podesłała do USA sobowtóra porwanego szefa CIA (przyjaciela Bourne’a) i zabił obu jej przywódców  - braci Fadiego i Karima Al-Jamilów. W jeszcze innej książce Bourne zmaga się z niejakim Leonidem Arkadinem – również rządowym zabójcą, o tym samym rodowodzie co Jason, jednak stojącym po zlej stronie barykady. W tym czasie zdążyła też umrzeć żona Jasona – Marie, która poznał w pierwszej części trylogii.

Ogólnie nie są to książki złe, oferują one bowiem wartką akcję, zapadające w pamięć postacie i ciekawą fabułę. Autorowi brakuje jednak wiedzy. Wielokrotnie zdarza się, że opisuje on w książce rzeczy, o których nie ma zielonego pojęcia albo miejsca w których nigdy nie był. Prosty przykład – nie wie, że na Ukrainie nie ma policji, tylko milicja. Ponadto zdarzają się potężne wpadki w fabule. Jeden z bohaterów książki, przyjaciel Bourne’a, saudyjski szef służb specjalnych, niejaki Fejd al-Saud w powieści „Dziedzictwo Bourne’a, ginie w walce. Czytamy, że dostaje dwie kulki w głowę, w tym jedna w oczodół, nie miał więc prawa przeżyć. Tymczasem w kolejnej części, „Zdrada Bourne”, znów się pojawia, cały i zdrowy i nadal współpracuje z Bourne’a. Nie wiem, kto dopuścił do druku taki bubel.

Najnowsza powieścią o super agencie z amnezją jest „Zagadka Bourne’a”, która przeczytałem w zeszłym tygodniu. Zajęło Mi to bagatela trzy przedpołudnia. Niestety tym razem jest dużo słabiej niż w poprzednich książkach.

Fabuła kręci się wokół najnowszych wydarzeń politycznych na świecie – wojny domowej w Syrii i Iraku, Państwa islamskiego oraz nieoficjalnej agresji Rosji na Ukrainę. Niestety w powieści zostało to przedstawione bardzo powierzchowne, jest tylko tłem, mało występuje i równie dobrze akcja mogła by się dziać w każdej innej ramie czasowej.
Zamordowany zostaje Borys Karpow – major rosyjskiej FSB i przyjaciel Jasona Bourne’a i zarazem bohater poprzednich części. Podejrzenie o jego zabicie pada właśnie na Bourne’a, który rozpoczyna prywatne śledztwo i usiłuje udowodnić swoją niewinność. Nie brak tu licznych pojedynków, strzelanin i scen akcji, jednak wypadają one blado. Głównymi antagonistami są rosyjscy oligarchowie i agenci FSB, którzy w tej historii… finansują islamskich terrorystów. Historyjka co najmniej karkołomna i niestety nie trzymająca się kupy. Ponadto postacie wrogów są tutaj płaskie i nieciekawe. Zapominamy o nich zaraz po lekturze. Zdecydowanie wypadają bardzo słabo na tle poprzednich przygód Bourne’a. 
Jest tu też masa niepotrzebnej brutalności i wulgaryzmów, a także kompletnie niepotrzebny i idiotyczny wątek miłosny.

Książkę napisano ponadto bardzo słabym stylem. Opisy są krótkie i nie wciągające, wiele scen, opisów i dialogów po prostu nudnych i zbytecznych. W dodatku króluje tu bardzo ubogi język, np. „wszystkie kobiety w książce autor opisuje jako „wysokie, zgrabne i piękne”. Żenujące.


„Zagadka Bourne’a to niestety kiepska powieść. Nadająca się na nudny wieczór lub do tramwaju, gdy nie mamy co robić. Polecam ją tylko gorliwym fanom Jasona Bourne’a. Oni jako tako docenią powrót swego ulubieńca. W końcu lubimy wracać o jego przygód.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Karppi - zapomniany serial z ponurej Finlandii

Recenzja gry Ghost Recon: Wildlands - takiej wyprawy do Boliwii jeszcze nie było!

Secret of the Nile - gdy adaptacja przebija oryginał