Święty - serial legenda
23 maja tego roku świat obiegła bardzo smutna wiadomość - w
wieku 89 lat odszedł Roger Moore. Po krótkiej walce pokonał go rak. To wielka
strata dla wszystkich miłośników klimatu lat 60 i 70, niezapomnianych seriali
kryminalnych oraz filmów o Jamesie Bondzie. Przypomnijmy krótko sylwetkę tego
aktora, zanim przejdę do tematu.
Roger Moore był jednym z najlepszych artystów w brytyjskim
fachu aktorskim. Zaczynał od małych ról i występów w kabaretach, skończył na kreacjach,
które na trwałe zapiszą go w historii ekranu. Na ekranie był swego rodzaju
ideałem mężczyzny tamtych czasów - zawsze elegancki, szarmancki, w dobrze
skrojonym garniturze, z szelmowskim uśmiechem i z papierosem.
Największą popularność przyniosła mu rola Simona Templara w
popularnym na całym świecie serialu kryminalnym z elementami komedii (będącym
adaptacją opowiadań niejakiego Leslie’ego Charterisa) Święty (ang. "The Saint"),
o którym szerzej napiszę za chwilę, oraz rola Jamesa Bonda w kilku filmach cyklu
o agencie brytyjskiego wywiadu 007. Duża część ludzi, do których zaliczam się
również Ja, uważa, że Moore był najlepszym odtwórcą roli Bonda, dopóki w 2006
r. nie pojawił się Daniel Craig. Roger bowiem nadał postaci 007 otoczki
dżentelmena, dandysa i zawsze zadowolonego z siebie zuchwalca. Potem przyszła świetna rola zarozumiałego brytyjskiego arystokraty, Lorda Sinclaira, w serialu "Partnerzy", w Polsce znanym także pod tytułem
"Detektywi z wyższych sfer". Ten serial, chociaż dość przyzwoity,
niestety okazał się klapą.
Ponadto Moore wystąpił w wielu filmach telewizyjnych i kinowych, a także w znakomitych rolach teatralnych. Po przejściu na emeryturę, zaczął się zajmować działalnością charytatywną - dużą część pieniędzy przeznaczał na ochronę środowiska, walkę o prawa zwierząt i pomoc głodującym dzieciom z Afryki. Czterokrotnie żonaty, doczekał się córki i dwóch synów. Jako ciekawostkę mogę nadmienić fakt, że aktor wspierał Partię Konserwatywną i był gorliwym przeciwnikiem Unii Europejskiej.
Pozostaje mieć nadzieje, że Roger Moore umarł szczęśliwy, że miał życie równie dobre jak jego role i spełnił się w nim. Na zawsze pozostanie w naszych sercach i umysłach dzięki niesamowitym rolom, które stworzył. Niech odpoczywa w pokoju!
Dla nas pozostanie jednak przede wszystkim Simonem Templarem
czyli „Świętym”.
Właśnie. Przejdźmy do sedna - uznałem, że to dobry moment,
by przypomnieć najlepszy serial sensacyjny lat 60 i zarazem rolę, która
przyniosła Moore'owi największa popularność. A od dawna chce o tym napisać.
"Święty" był serialem kryminalnym różniącym się
nieco od większości - jego bohater, prywatny detektyw i salonowy dandys, Simon
Templar, nie przypominał bowiem innych bohaterów - to nie był kolejny twardy
glina z niedanym małżeństwem popadający w alkoholizm, ani narwaniec strzelający
do wszystkiego co się rusza.
Święty był
wyluzowanym, samotnym przyjemniaczkiem, który miał mnóstwo pieniędzy nie
wiadomo skąd, nie pracował i podróżował sobie po całym świecie, jednocześnie
rozwiązując zagadki kryminalne i likwidując przestępców, zgarniając przy okazji
ich majątki. W przeciwieństwie do większości bohaterów kryminałów, Święty nie
łapie przestępców z jakichś szlachetnych pobudek. Owszem, bohater ten brzydzi
się zbrodniarzami, jednak walczy z nimi wyłącznie z chęci zysku - aby ukraść
pieniądze, które zgromadzili nielegalna działalnością. kobiety dosłownie padały
mu do stóp, mógł mieć każdą, on jednak nigdy nie był zainteresowany stałym
związkiem czy stabilizacją. Niezwykle czarujący, o nienagannych manierach,
światowy, jednocześnie dobrze posługujący się bronią i znający Judo.
Niejednokrotnie zastrzelił na ekranie przeciwnika,
potrafił też porządnie przywalić i powalić każdego przeciwnika (widzowie do
dziś śmieją się, że tylko podczas bójek nienaganna fryzurka Templara ulegała
popsuciu), rzadko bywał przesadnie poważny czy brutalny. Przestępców eliminował
zawsze z tym samym, szyderczym uśmieszkiem i nawet w chwilach największych
tarapatów, prezentował swój czarny humor i poczucie humoru. Pewny siebie,
nie znający strachu, piekielnie inteligentny, przystojny, nonszalancki i zamożny.
Nic dziwnego, że widzowie pokochali go
natychmiast.
Kręcony w latach 1962-69 doczekał się 118 odcinków i w sumie
6 sezonów. Powstało kilkanaście odcinków biało-czarnych i kilkadziesiąt kolorowych.
Mimo upływu tak wielu lat i tego, że serial jest robiony starą techniką (wiele
scen odbywa się w studiu), to jedno trzeba stwierdzić – do dziś ogląda się to świetnie.
Te zwroty, akcji, te dialogi, to aktorstwo… Można bez końca do tego wracać. Takie seriale
są po prostu ponadczasowe i nigdy się nie nudzą.
Jest to Mój ulubiony serial z lat 60 – można powiedzieć, że
trochę Mnie wychował i ukształtował moje gusta filmowe umiejętności
artystyczne. Na płytach DVD posiadam skolekcjonowane wszystkie odcinki. To właśnie
pod wpływem tego serialu kupiłem sobie, jako pierwsze auto, sportowy samochód Volvo
C70 – będący bezpośrednim następcą modelu Volvo P18000, którym w serialu
poruszał się Święty. Można powiedzieć, że to auto odzwierciedlało jego samego –
szybkie, eleganckie, przepięknie wyglądające i prestiżowe. Zresztą - nie
tylko Ja kupiłem samochód pod wpływem serialu – model P18000 był najlepiej
sprzedającym się volvo w latach 60. Najwyraźniej siła oddziaływania serialu na życie fanów była aż tak duża.
Święty to prawdziwy fenomen. Serial, do którego można wracać
latami, którego kocha się zawsze tak samo. Każdego roku, przebywając na
Mazurach, kiedy nie ma pogody odpalamy z narzeczoną lub z ojcem właśnie
Świętego. Chociaż wszystkie odcinki widziałem po kilka razy, nadal sprawia mi
to przyjemność. Takich arcydzieł wśród serialu już nie będzie.
Dziękujemy Rogerowi Moore’owi za to, że utworzył tak
wyśmienitą rolę i dal nam serial, który swój sukces zawdzięcza głównie jemu! Na
zawsze zostanie w naszej pamięci.
Ja zaś z pewnością wrócę znów do przygód „Świętego” zachęcam
wszystkim, którzy jeszcze Świętego nie znają, aby nadrobili zaległości! Warto
się przekonać co imponowało ludziom w ;latach 60, o czym marzyli, jaki był
wzorzec elegancji i wyglądu i na co leciały kobiety. To nie tylko znakomity
film, to tez znak piękna tamtych czasów – lat 60, które chociaż w Polsce były
tak smutne, tam wydawały się rajem.
Serial ten to jedna z najlepszych rzeczy, jakie kiedykolwiek stworzyła telewizja.
Komentarze
Prześlij komentarz