Mafia 3 - wybuchowa wyprawa do Luizjany lat 60


Z Mojego nicka możecie dowiedzieć się, że jestem bardzo wybrednym czytelnikiem. Trudno znaleźć książkę, która naprawdę Mi się spodoba i wciągnie, ale tak to już bywa, kiedy samemu się pisze.

Powinniście więc wiedzieć, że Moja wybredność nie ogranicza się tylko do książek. Jestem wybredny w każdym aspekcie życia. Także w grach komputerowych, których jestem zagorzałym fanem. Aktualnie lubię jednak tylko gry z  otwartymi  światami, akcja i RPG i gram ram tylko w nie. Nie znoszę gier strategicznych, sportowych czy sieciowych. To strata czasu. Prawdziwa gra, to dla Mnie gra dla samotnego gracza. Może dlatego, że lubię samotność, a może bardziej dlatego, że grając najważniejsze są dla Mnie fabuła i świat przedstawiony. A będąc graczem samotnym – łatwiej to poczuć, łatwiej się w to wczuć.





Gry komputerowe od dawna nie są już tym, z czym kojarzą się laikom. Ludziom, którzy nigdy nie grali lub nie są z tematem na bieżąco. To nie są już głupawe gierki dla dzieci i dużych chłopców, polegające na bezmyślnym waleniu w klawisze, charakteryzujące się brakiem treści i słabą grafiką. Nie, nie. Tak było do roku 2007. Te czasy minęły dawno temu, a na ich ostateczny i definitywny koniec wskazałbym przełom 2013 i 2014 roku – wtedy zaczął się prawdziwy wysyp gier dla dorosłych, dojrzałych graczy, oferujących mocną historię, wyraziste postaci i tony dobrej zabawy w otwartym świecie. 

To sprawiło, że ta gałąź rozrywki przeżywa boom i renesans, jakich pozazdrościć mu mogą nawet filmy zgarniające statuetki. No właśnie. O co chodzi z tymi otwartymi światami? Co to znaczy? Gry z otwartym światem znane są pod angielską nazwą sandbox. Po polsku oznacza to dosłownie „piaskownicę”. I choć brzmi śmiesznie, nazwa ta jest jak najbardziej trafiona. 

Gra tego typu charakteryzuje się bowiem tym, że daje nam do dyspozycji ogromny, żyjący własnym życiem świat – czasami jest to jedno wielkie miasto, a czasami cała kraina – wszędzie tam napotkamy jej wirtualnych mieszkańców, mających własne zwyczaje, poglądy, żyjących własnym żywotem, do tego śmigające po ulicach samochody, powozy lub konie, w zależności od ram czasowych. Do tego zwierzęta, zmieniająca się pogoda i warunki atmosferyczne – słowem tętniący życiem świat przedstawiony, idący swoim torem. Po tym świecie możemy się swobodnie poruszać, robić co tylko zechcemy. Stąd nazwa piaskownica – świat lub miasto w danej grze, razem z jego mieszkańcami, florą i fauną, pojazdami lub budynkami – jest naszą piaskownicą. Ostatnio gier tych jest na rynku więcej niż przysłowiowych grzybów po deszczu.


Mafia 3 była takim właśnie głośnym sandboxem. Grą, która zawitała do Polski w październiku zeszłego roku i na którą podobnie jak na wiele innych, czekałem z zapartym tchem. Spotkała się jednak z dość chłodnym przyjęciem krytyków i graczy. Zarzucano jej mizerną kulejącą grafikę, bugi (błędy w grach komputerowych utrudniające rozgrywkę), problemy techniczne oraz to, że skutecznie zamordowała klimat poprzednich części. Mafia uchodzi bowiem za jedną z najbardziej kultowych i uwielbianych gier gangsterskich obok legendarnego Grand Theft Auto (czyli GTA) i miała poprzednie części – w pierwszą z nich nie grałem, a wyszła wieki temu, kiedy po stepach biegały chyba jeszcze ostatnie dinozaury – bowiem w roku 2002.  Wśród starszych graczy uznawana jest jednak za najlepsza z serii. Drugą część, wydaną w 2011 r. ograłem dwa lata temu, także była typowym sandboksem, przeciętnym, ale grało się przyjemnie. Dlaczego więc ta krytyka? Skąd gniew fanów jedynki i dwójki?

Otóż tamte gry opowiadały historie włoskich gangsterów i działy się w latach 30, 40 i 50, w czasach szalejącej prohibicji, brutalnych gangsterskich egzekucji i strzelanin w biały dzień, w czasach autentycznych budzących strach złoczyńców -  Ala Capone czy Johna Dillingera.
Mafia 3 zabiera nas natomiast w zupełnie inne czasy i klimaty. Czasy ciekawsze, bogatsze i bardziej… kolorowe. To ostatnie słowo ma w tej grze charakter jak najbardziej dwojaki. Przenosimy się bowiem na koniec lat 60, a wcielamy się nie w kolejnego Włocha z Sycylii, tak charakterystycznego dla gangsterskich opowiastek, lecz w młodego Mulata. To druga w historii, obok GTA 5, gra, gdzie pokierować możemy Afroamerykaninem. Czy ten skok w czasie i fabule był dobrym posunięciem?


Cóż, gdy gracze podzielili się na przeciwników i miłośników Mafii 3 bez wahania wstąpiłem do drugiej grupy. Gra nie jest idealna, ale stanowi obowiązkową pozycję dla każdego fanatyka lat 60 i 70 (ich ubioru, muzyki, klimatu), gier akcji, czy sandboksów. Postaram się wyłożyć wam, dlaczego warto w to zagrać i dlaczego jest to jedna z Moich ulubionych pozycji.
Akcja rozpoczyna się w 1968 r. w mieście New Bordeaux, czyli fikcyjnej wersji Nowego Orleanu.  Głównym bohaterem Mafii 3 jest Lincoln Clay, młody awanturnik, drobny chuligan, weteran wojny wietnamskiej. Dowiadujemy się, że jego matka pochodziła z Dominikany, a nieznany ojciec prawdopodobnie był Włochem. Lincoln boryka się z bolesnymi wspomnieniami i traumą przeżytą na wojnie. Dodatkowo mafijny boss Sal Marcano, szef włoskiej grupy kontrolującej New Bordeaux zabija wszystkich kumpli z dzielnicy Lincolna, kiedy ten nie zgadza się dla niego pracować. Lincoln cudem uchodzi z życiem i poprzysięga zemstę. Zamierza wykończyć całą organizację Marcana, wszystkich członków jego rodziny i zastępców, po czym przejąć władzę. I w tym momencie do akcji wkraczamy my – gracze!

Zabawa polega na wyzwalaniu kolejnych dzielnic New Bordeaux i eliminacji przestępców, którzy je kontrolują. Każda dzielnica ma swojego wrogiego szefa. Kim innym jest on na biednych bagnistych przedmieściach, zamieszkanych głównie przez czarnoskórych, kim innym na zamożnym białym przedmieściu czy w zabytkowym centrum miasta. Polega to głównie na widowiskowych strzelaninach, pościgach i malowniczych wybuchach. Rozgrywka jest w zasadzie cały czas taka sama, ale, o dziwo, nie nudzimy się. Fabuła jest na tyle ciekawa, że z radością podróżujemy po mieście i wyzwalamy kolejne dzielnice. W całej metropolii rozsiane są specjalne skrzynki, gdzie możemy zakładać podsłuchy. Jeżeli będziemy mieć ich dostatecznie dużo – możemy pod koniec misji darować życie danemu bossowi i sprawić, że będzie pracował dla nas. To zwiększa nasze dochody z nielegalnych interesów.


Każdą przejętą dzielnicę możemy przekazać jednemu z trzech naszych wspólników – jest to szefowa haitańskiego gangu i kapłanka voodoo Cassandra, awanturnik i pijak Burke, dowodzący gangiem Irlandczyków oraz przywódca zbuntowanej przeciwko Marcano frakcji włoskiej mafii – Vito Scaletta. Co ciekawe – ten ostatni był głównym bohaterem Mafii 2. Wyłącznie od nas zależy komu z tej trójki najbardziej zaufamy i uczynimy swoją prawą ręką. Zignorowanie pozostałych dwóch doprowadzi do tego, że w przyszłości staną się naszymi wrogami, których trzeba będzie zlikwidować.

Pod koniec gry musimy też zdecydować czy zrywamy z przestępczym życiem i wyjeżdżamy w podróż, czy tez przejmujemy po Marcano jego imperium i stajemy się jeszcze okrutniejszym mafiosem.


Walczymy nie tylko z włoską mafią, ale także z tzw. Związkiem południowców – czyli odpowiednikiem Ku-klux klanu.  Jego członkowie noszą nawet takie same białe szaty i kaptury, przywódcy zaś noszą się na czerwono. To niezwykle ciekawy element gry, ponieważ klansmeni nie pojawili się dotąd  w żadnej grze komputerowej. Przedstawiono ich tutaj dość wierni i sporo możemy się z tego wątku dowiedzieć o białych ekstremistach czy problemach rasowych południa USA.
Jedno udało się twórcom gry perfekcyjnie  - oddanie klimatu południowych stanów USA w latach 60. Wszechobecna korupcja, rasizm, bieda, prześladowania rasowe, wojny gangów. Do tego charakterystyczna dla tamtych czasów muzyka i samochody.

To jest największa zaleta tej gry – klimat, który sprawia że chce się grać i wciąż do gry wracać! I chociaż świat nie oferuje żadnych większych aktywności pobocznych, z pasją zwiedzamy świat.
A wirtualny teatr naszych działań - New Bordeaux przedstawiono rewelacyjnie. Czujemy się jakbyśmy naprawdę przenieśli się do kultowych lat 60 – czasów klimatycznych seriali detektywistycznych, niepowtarzalnego stylu, uprzedzeń rasowych i muzyki, która rozgrzewała wtedy serce. Pięknie oddano architekturę – zwłaszcza słynnej dzielnicy francuskiej, po ulicach chodzą przechodnie, jeżdżą piękne stylowe samochody epoki, skorumpowana policja jest niechętna czarnym, a w wielu sklepach z racji koloru skóry jesteśmy wyganiani.


Grafika nie jest zbyt dobra w porównaniu na GTA 5 czy Watch Dogs. Określiłbym ją jako przeciętną, chociaż mile cieszy oko. Słabo wykonano jednak zwłaszcza modele postaci, obrażenia przeciwników i strzelanie. Szata graficzna nie jest tutaj mocną stroną, 10 gier wygląda ładniej od tej.

W historii występują niezwykle barwne postacie. Jest to nasz najlepszy przyjaciel i towarzysz z Wietnamu, John Donovan – biały z CIA, który z całego serca nienawidzi komunizmu i na własną rękę prowadzi śledztwo w sprawie zamachu na prezydenta Kennedy’ego. Mężczyzna pomaga nam rozbić grupę Marcana i zleca likwidowanie rozmieszczonej po mieście komunistycznej propagandy. Druga postacią zapadającą w pamięć jest ojciec James – czarnoskóry ksiądz i były żołnierz, który walczył na froncie II wojny światowej – jest on mentorem i spowiednikiem Lincolna. Z niepokojem patrzy na jego przestępcze poczynania.

Co ciekawe obu tym bohaterom zostaną niedługo poświęcone duże fabularne DLC (dodatki do gry).  DLC „Faster, Baby” czyli „Szybciej, kochanie!” już się ukazało. O wszystkich trzech niebawem napiszę.

Trzeba zaznaczyć wyraźnie, że jest to gra bardzo brutalna i przeznaczona tylko dla graczy dorosłych. W grze nie brakuje przemocy, brutalnych egzekucji, narkotyków, a nawet zjawisk takich jak terroryzm, rasizm i handel ludźmi. Dzieci nie powinny tej gry nawet oglądać. Ale to dowodzi jednego - gry komputerowe od dawna dla dzieci i młodzieży nie są.

Mafia 3 jest obowiązkową pozycją dla każdego, kto lubi wartką akcję i widowiskowe strzelanina, ceni w grze fabule lub kiedykolwiek interesował się latami 60. Chociaż gra pozostawia wiele do życzenia w kwestii graficznej i technicznej, gameplay skutecznie to wynagradza. Jeszcze przed wakacjami polecam zagrać w te niezwykłą grę.

 Na co jeszcze czekasz? Czas zagrać w jedną z najlepszych gier jesieni 2016. Nie zwlekaj.

W kolejnych odcinkach przedstawię inne gry, w które trzeba zagrać! A wiedzcie, że mam ich pokaźną kolekcję.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Karppi - zapomniany serial z ponurej Finlandii

Recenzja gry Ghost Recon: Wildlands - takiej wyprawy do Boliwii jeszcze nie było!

Secret of the Nile - gdy adaptacja przebija oryginał