Prawda, komedia małżeńska - recenzja spektaklu

Prawda, komedia małżeńska - czy komedia wróciła na scenę w dobrym stylu?



Zawsze jestem sceptyczny, dopóki nie zobaczę efektów. Nie istnieje film, książka czy sztuka teatralna, wobec której byłbym bezkrytyczny. Zawsze mam jakieś uwagi, wątpliwości, zarzuty. Ale potrafię dobrą sztukę i kulturę wykryć. A potem sprawiedliwie docenić.
Szczególnie wybredny jestem, jeśli chodzi o teatr. Kiedy chcesz obejrzeć w północnej Polsce dobrą sztukę na deskach teatru, wiadomo, że wybór może być tylko jeden – Gdynia. A już szczególnie gdy chodzi o komedie. Portowe miasto od dawna już szczyci się najlepszymi teatrami w tej części kraju. Spektakle Teatru Muzycznego czy Teatru Miejskiego w Gdyni przyciągają tłumy wielbicieli, rodzą nowych miłośników teatru, kształtują koneserów, takich jak Ja. To właśnie w Gdyni zobaczyłem pierwszy naprawdę udany spektakl. Gdyński teatr nigdy nas nie zawodzi, zachwytów tez przynosząc co nie miara. Gdyńska scena dawno zostawiła w tyle nie radzący sobie ostatnio dobrze, podupadający teatralnie Gdańsk.
Nie zamierzam jednak poświęcać tego tekstu na udowadnianie kulturalnej wyższości Gdyni nad Gdańskiem, tudzież znęcaniem się nad legendarnym i świetnym przecież Teatrem Wybrzeże. Nigdy nie odmówię prestiżu i staranności żadnemu teatrowi w Polsce. Każda scena stara się jak może, każda chce nam dać od siebie co innego.  
Chcę przede wszystkim zapoznać was z arcyciekawą komedią, najnowszą w repertuarze Teatru miejskiego. Czy jest warta zobaczenia?
O swoim sceptycyzmie do każdego dzieła, wspomniałem na początku. Jestem surowym krytykiem i nawet oglądając lub czytając coś naprawdę wybitnego, staram się odnaleźć w tym mankamenty. Także w teatrze koneser taki jak Ja do ostatniego dzwonka martwi się czy sztuka go nie zawiedzie, czy mu się spodoba. Tym razem muszę was uspokoić -  „Prawda. Komedia Małżeńska” nie zawodzi oczekiwań.
Sztuka Floriana Zellera „Prawda” w Polsce dodatkowo została wzbogacona o podtytuł  „Komedia Małżeńska”. Opowiada ona o dwóch zaprzyjaźnionych młodych małżeństwach (w tej wersji są z Gdyni). Niewiele dowiadujemy się o ich dorobku czy życiu zawodowym – ot, jedna z bohaterek jest lekarką, jedno z małżeństw ma nastoletnią córkę, jeden z mężczyzn właśnie został bezrobotnym. Wiemy natomiast jedno – wszyscy tutaj od początku do końca się zdradzają, kłamią, chwilami widz sam nie wie i zastanawia się o co tu chodzi - kto właściwie jest w tej sztuce okłamywany, a kto kłamie, kto jest ofiara, kto winowajcą. By to zrozumieć, po prostu trzeba uważnie obejrzeć.
Już w pierwszej scenie dowiadujemy się, że bohater ma romans z żoną swojego najlepszego przyjaciela. Już w tym momencie można się zorientować, ze nie jest to zwykła satyra na zdrady małżeńskie, ale skomplikowana intryga pokazująca do jak zabawnych i zarazem niebezpiecznych sytuacji doprowadzają romanse.
Całość ogląda się znakomicie – oko cieszą wyszukana scenografia - skromna, ale schludna, a także stylowe kostiumy aktorów. Niby nic, ale cały czas czujemy, że oglądamy ludzi podobnych do nas – lekkoduchów, marzycieli, w marynarkach rekinów biznesu.
W większości pozytywne można się wypowiadać o aktorach, jednak tym razem jeden z nich zasługuje na szczególną wzmiankę – Szymon Sędrowski, bo o nim mowa, to aktor zjawiskowy – odkąd tylko przybył do Gdyni, udowodnił że potrafi zagrać każdego i wszystko, w każdej roli odnajdzie się jak w domu i niezwykle wyraziście zbuduje postać. Nie inaczej było tym razem – swoją grą prawie ukradł cały spektakl, sprawiając, że widzowie ani na chwilę nie mogli od niego oderwać wzroku, gdy wygłaszał swoje kwestie w typowy dla siebie przezabawny sposób. Znakomicie wypadł też Maciej Wizner w roli tego pozornie rogacza - okłamywanego, poczciwego i spokojnego męża, który w rzeczywistości jest przebiegłym i inteligentnym intrygantem, który wszystko ukartował. Wypadł bardzo przekonująco ze swoim pozornie beztroskim uśmieszkiem i udawaną na twarzy błoga nieświadomością.  O pozostałych dwóch rolach, odgrywanych przez panie aktorki (Agnieszka Bała i Monika Babicka), nie da się już tak dużo powiedzieć - ani rewelacyjnie, ani nie kiepsko. Po prostu przyzwoita aktorska robota bez szału. Ten spektakl zdecydowanie wygrali aktorsko mężczyźni, dodając mu sporo charyzmy. Wizner i Sędrowski nie raz zresztą udowodnili że w duecie aktorskim są niezrównani. A w takiej postaci widzieliśmy ich na scenie nie raz – chociażby w rewelacyjnym „Idąc rakiem”.
Spektakl nie jest, co w dzisiejszych czasach jest dość rzadkie, wulgarny. Nie epatuje się w nim nachalną i niepotrzebną nagością, co często ma miejsce w innych teatrach np. w Gdańsku. Chociaż sztuka dotyczy tematu poważnego i mało przyjemnego w prawdziwym życiu – zdrad małżeńskich, to jednak pokazanie tego w prześmiewczy komediowy sposób, było strzałem w dziesiątkę. Ludzie lubią się w teatrze i w kinie pośmiać z zagadnień, które na co dzień wzbudzają raczej powagę lub smutek.
Bardzo dobrym pomysłem było też przełożenie fabuły na całkowicie polskie realia – nie raz pojawi się nam twarzy uśmiech, gdy bohaterowie wspomną np.[. o spacerach po Kamiennej Górze i nad morze. Oklaski dla reżysera, któremu udało się podać całą sztukę w polskim sosie. Nie braknie tutaj także wyśmiewania znanych na naszym podwórku stereotypów.

Jeśli szukamy śmiesznej, inteligentnej sztuki, a ostatnio nie wiemy na co się wybrać do teatru, czas przestać się zastanawiać. To kawal dobrej, scenicznej roboty i gwarancja udanego wieczoru. Jeszcze dziś biegnij dowiedzieć się o bilety, bo bywa że wszystkie są wykupione na dwa miesiące przed terminem spektaklu. 

(zdjęcie: allevents.in)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Karppi - zapomniany serial z ponurej Finlandii

Recenzja gry Ghost Recon: Wildlands - takiej wyprawy do Boliwii jeszcze nie było!

Secret of the Nile - gdy adaptacja przebija oryginał